The turn of August and September inspired me to some rather subversive thoughts. As you already know, we recently participated in the Al Khalediah Arabian Horse Festival. It was not only an extraordinary aesthetic experience but also a broader humanistic experience. The combination of man and the tempered element embodied in an incredibly beautiful animal. Collaboration, mutual respect, and a huge amount of work. Evident passion, spirit, and emotions. Simply superlatives.
A few days later, we became involuntary observers of the preparations for the final gala of a top model competition. Pretty, slim girls with faces empty and burnt out from the modeling industry were walking around the space of an exclusive hotel, resembling organic hangers. We watched with embarrassment the communication style of the organizers' team, photographers with a group of emaciated teenagers - nameless, pale shadows. "Let her approach the pole now," "the one in fur can leave now," "let her change her facial expression" - these are examples of their communication. Hours of preparation, waiting, staring at a wall - just to maybe one day carry the creation of a more or less mediocre tailor on their shoulders, make it onto the cover of a magazine, and rest on a stand between culinary recipes and a presentation of a new smartphone.
Reflecting on the difference between the two shows, I realized that they were fundamentally the same - both were a fight for a good runway. Perhaps with a small, subtle difference... the first one was a presentation of "someone," while the second was a presentation of "something." In the first, it was about beauty, emotion, and spirit, while in the second, it was only about the technical capabilities of the product.
Of course, whatever our Little One decides to do in the future, they will always be able to count on my support! :)
Oczami Kasi, cioci Kasi, z licencją na zabawę, wyglądało to tak - modelki zgrabne, piękne (aczkolwiek jak to kiedyś powiedziała moja dobra znajoma- „jakbym wydęła usta i oczy miała wymalowane na pandę to też byłabym taka ładna”), ale do rzeczy. Właśnie - rzeczy - to one mają na tych pięknych dziewczynach wyglądać efektownie, jak słusznie zauważyła Agata to ubrania mają wyglądać dobrze na modelce, nie modelka dobrze w ubraniach. Moim skromnym zdaniem, zwykłego zjadacza chleba (o zgrozo, dla modelek, białego pieczywa!), powinno być dokładnie odwrotnie. Wyobraźmy sobie taką sytuację, idę na pokaz, siadam oczywiście w pierwszym rzędzie, wyciągam smartfona, tableta, robię zdjęcia, wrzucam na facebooka, instagrama, macham nóżką, odpalam e-papierosa, trochę się nudzę, jedna za drugą, jak na taśmie produkcyjnej, na wybiegu pojawiają się rzeczone wieszaki, nagle jest, to ona, ta wymarzona suknia, no tak pięknie wygląda wygląda na modelce, biorę! Jest moja, przychodzi okazja, zakładam i… i tu następuje klasyczne: „Wiesz co? Ona lepiej wyglądała na wieszaku”. A tak, gdyby te biedne dziewczęta mogły zjeść coś więcej niż wacik nasączony sokiem, czy troszkę sucharów od wielkiego dzwonu, to może wychodząc na wybieg na przykład w rozmiarze 40, 38 czy chociaż 36 to większość kobiet (zakładam i wydaje mi się, że słusznie,że lwia część z nas jeżeli kiedykolwiek w ogóle o rozmiar 34 się otarła, to było to dawno temu i w ogóle nieprawda ) po pierwsze miałaby jakiekolwiek pojęcie jak kreacja będzie wyglądać na nich, a po drugie może pozbyłybyśmy się bezsensownych kompleksów. Może moja pierwsza reakcja, gdy zobaczyłam dwie młodziutkie modelki byłaby inna niż „O matko, mam nadzieję, że nie będzie ich dzisiaj na basenie, bo chyba będę musiała pływać w szlafroku”, może wtedy i modelki byłyby traktowane jak ludzie, nie jak ich cienie.
ReplyDeleteNatomiast jeżeli chodzi o Festiwal Koni Arabskich Al Khalediah, to ja nie mam nic do powiedzenia, majestat tych „modeli” na wybiegu odebrał mi mowę, a to nie jest takie łatwe.