Skip to main content

Island number 6 - Gwadelupa (Wyspa nr 6)

After a seven-day escapade in the southern part of the Caribbean, we arrived back in Guadeloupe, which didn't make a particularly good impression on us upon arrival. However, our opinions were subjective back then. Exhausted from the long journey in an old airplane, we wouldn't have been able to appreciate the charms of any place. But as it turned out, our first impressions this time were incredibly accurate.

Pointe-a-Pitre, where the ship docked, is the most important city in this French overseas territory. The city is located on Grande Terre, one of the two islands that together form Guadeloupe. Grande Terre is economically more developed than Basse Terre and, importantly, has nicer beaches.

Buoyed by our experiences in Martinique and encouraged by the information we gathered from guidebooks, we set out to conquer the city, considering a trip to the beach as well. Just a few steps from the new port is Place de la Victorie, sloping toward the old port basin of La Dares. The square is adorned with a few withered palm trees and a couple of still living trees, surrounded by dilapidated buildings and vandalized shops. In the vicinity of a shelter where tacky souvenirs are sold to tourists, there are quite a few police officers taking turns with drugged-up locals aggressively expecting handouts.

In an attempt to restock our supplies, we stumbled upon a supermarket, where the friendly owner warned us to hide our cell phones and cameras as we could be robbed. Of course, we didn't get overly frightened, but the overall oppressive atmosphere of Guadeloupe discouraged us from venturing to the beach in the afternoon.

The only one satisfied with our trip to Guadeloupe was our Pia, who had a great nap during the long walk and then decided to find playmates. She joyfully played hide-and-seek with the first peer she encountered. Another playmate, this time a Creole girl, turned out to be a bit pushy in expressing her affection, but playing with her was also an interesting experience.

It's hard to believe we were on European Union territory. We do not recommend this place. Prices on the island are very attractive, and one can make a stop to restock provisions, but nothing more. It's dirty, ugly, unsafe, and unpleasant.


Po siedmiodniowej eskapadzie po południowej części Karaibów dotarliśmy ponownie na Gwadelupę, która już po przylocie nie zrobiła na nas specjalnie dobrego wrażenia. Wówczas jednak nasze opinie były subiektywne. Umordowani po długiej podróży starym samolotem nie bylibyśmy w stanie doceniać uroków jakiegokolwiek miejsca. Jak się jednak okazało, tym razem pierwsze odczucia były niezwykle trafne.

Pointe-a-Pitre, gdzie zacumował statek jest najważniejszym miastem tego francuskiego terytorium zamorskiego. Miasto znajduje się na Grande Terre jednej z dwóch wysp, które połączone tworzą właśnie Gwadelupę. Grande Terre jest zdecydowanie lepiej rozwinięte gospodarczo od Basse Terre i co ważne posiada ładniejsze plaże. 


Dobrze nastrojeni doświadczeniami z Martyniki oraz zachęceni informacjami pozyskanymi z przewodników z samego rana ruszyliśmy na podbój miasta rozważając również wypad na plażę. Dosłownie kilka kroków od nowego portu znajduje się Place de la Victorie - opadający w kierunku basenu starego portu La Dares. Na placu znajduje się kilka uschniętych palm i parę jeszcze żywych drzewek, dookoła obskurne budynki i zdewastowane sklepy. W okolicach zadaszonej wiaty, w której sprzedawane są tandetne pamiątki dla turystów kręci się sporo policji na zmianę z naćpanymi tubylcami agresywnie oczekującymi datków.
Chcąc uzupełnić zapasy trafiliśmy do marketu, którego sympatyczny właściciel ostrzegł nas abyśmy schowali telefon komórkowe oraz aparat bo możemy zostać obrabowani. Oczywiście specjalnie się nie wystraszyliśmy ale generalny, przygnębiający klimat Gwadelupy zniechęcił nas do popołudniowego wypadu na plażę.
Jedyną zadowoloną z wypadu na Gwadelupę była nasz Pia, która podczas wielogodzinnego spaceru doskonale się wyspała, a następnie postanowiła poszukać sobie koleżanek do zabawy. Z pierwszą napotkaną rówieśniczką radośnie bawiła się w chowanego. Kolejna, tym razem kreolska koleżanka okazała się troszkę nachalna w okazywaniu sympatii, ale zabawa z nią była również ciekawym doświadczeniem.
Trudno uwierzyć, że znajdowaliśmy się na terytorium Unii Europejskiej. Nie polecamy tego miejsca. Ceny na wyspie są bardzo atrakcyjne, można zrobić przystanek aby uzupełnić prowiant, ale nic więcej. Brudno, brzydko, niebezpiecznie i niesympatycznie.









Comments

Popular posts from this blog

Salalah Oman - odczucia i wrażenia Mamy (Salalah, Oman - impressions and experiences from a mother)

Podczas naszych poprzednich pobytów w Omanie usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii na temat Salalah. Zarówno rodowici Omańczycy jak i rezydenci wypowiadali się w samych superlatywach na temat bujnej roślinności, pięknych gór i czystego, ciepłego morza. Większość opinii się potwierdziła, jednak wybierając się w te rejony z dzieckiem należy wziąć pod uwagę pewne minusy. Lokalni Omańczycy są serdeczni i otwarci jednak ewidentnie mają problem z poprawną oceną swojego pozycji społecznej. Nie obowiązują ich kolejki, uważają, że należy im się pierwszeństwo w każdej możliwej sytuacji. Ponadto mają wyjątkowo ambiwalentny stosunek do pracy. Można mieć wrażenie, że przesiadka z wielbłąda do Lexusa negatywnie wpłynęła na odbiór rzeczywistości. Z takimi sytuacjami nie spotkaliśmy się w Muskacie. Kolejny problem to pozycja kobiety. Mówiąc wprost Europejki bez towarzystwa męskiej asysty nie są traktowane poważnie.  Menu w restauracji trafia najpierw do mężczyzny. Sprzedawca w sklepie, czy taksó

Pia w Salt Lake City - Mormoni, Temple Square i inne atrakcje (Pia in Salt Lake City - Mormons, Temple Square, and other attractions)

Most of us associate Utah with Salt Lake City, which hosted the Winter Olympics in 2002 and the Mormons, who are particularly numerous in this state. In preparation for our trip, I considered the possibility of taking advantage of the wide range of winter sports available at the Olympic venues. The first challenge in organizing the trip was, of course, buying airline tickets, and here the first surprise appeared. Generally, flights to the USA are relatively cheap, but it turns out that this does not apply to SLC. Only KLM, AirFrance, and Lufthansa fly directly to the capital of Utah. Due to limited competition, the flight price is higher than to Hawaii. Therefore, since we planned the trip in advance, I managed to catch a one-day promotion at KLM and ultimately purchase tickets at reasonable prices. If you are planning to visit this area, remember to plan your trip in advance, otherwise, you will face a high expense or a flight with at least two layovers. After 10 hours spent in a nice

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)