Skip to main content

Island number 2 - Grenada (Wyspa nr 2)


From Antigua to Grenada is quite a distance, so the journey took us over a day and a half. It was a bit rocky, which posed a challenge for our little one who was just learning to walk, but it also served as excellent practice for maintaining balance. The gentle rocking motion also made for better sleep and provided an interesting experience in the pool. Our Pia was able to adapt to the unique conditions of the water, observing the ebb and flow of the waves. It was an amazing sight for us to see our less-than-a-year-old child marveling at the wonders of physics.

Wow, I seem to have gotten carried away with my storytelling, reminiscent of a nature lesson delivered by an eccentric teacher. But let's get back to the topic at hand—the brave little Traveler and her tireless parents.

Upon reaching Grenada, we were greeted by a tropical climate and vibrant colors saturated with the aromas of spices. It turns out that almost everything grows on this island, especially spices. The only thing the volcanic soil cannot produce is garlic. The scarcity of this potent vampire-repellent compelled us to leave before nightfall. No need to take any risks!

Before the evacuation, however, we visited the most beautiful waterfall on the island, resembling a gentle stream leaking from a slightly damaged gutter during a light rain. Unfortunately, I did not get to see this marvel of nature as Pia decided to take a nap in our car. My brave husband managed to fetch me a refreshing coconut and treated himself to a bottle of Crib beer, and in the comfort of our vehicle, we waited for the return of our travel companions.

The next stop on our trip was an incredibly clean volcanic lake that supplies the entire country with drinking water. It was a truly fascinating place, and we highly recommend it. Pia, well-rested, decided to explore this picturesque attraction, and she particularly enjoyed making music with the local musicians, temporarily depriving them of their castanets for a few minutes.

After a relaxing time in the cooler climate of the mountain lake, we visited the incredible Fort Frederick, which offered a bird's-eye view of the entire island if not for the hilly terrain. We then ventured into the capital to replenish our supplies.

In a local supermarket with affordable prices, we came across a section dedicated to local rums. Nothing surprising there—it is the Caribbean after all. The rum itself was not surprising, but its strength caught us off guard. It turned out that the local rums typically have an alcohol content of 69%-70% (140 proof).

It was sad to return to the ship. Grenada is a beautiful place and definitely worth recommending. Pia loved it as well. Maybe we will come back for a longer stay someday. Who knows...







Z Antigua do Grenady jest dość daleko więc podróż zajęła nam ponad półtorej doby. Troszkę bujało co dla Maleństwa uczącego się sprawnego chodzenia było nielada wyzwaniem, ale również doskonałym treningiem zachowywania równowagi. Lekkie bujanie to również lepszy sen, ale także ciekawe doznania w basenie. Nasza Pia mogła przetrenować dzięki tak niestandardowym warunkom specyfikę wodnej fali i obserwować na przemian napływającą i cofającą się wodę. Dla nas było to super doznanie - możliwość przyglądania się jak niespełna roczne Dziecko kontempluje ze zdziwieniem prawa fizyki. 
Wow, ale się rozwinęłam w opowieściach - wstęp do opisu pobytu na Grenadzie przypomina wprowadzenie od zajęć z przyrody w wykonaniu nawiedzonej nauczycielki :)
Tak więc pod dniu na morzu dotarliśmy do St. George’s stolicy zielonej Grenady. Pierwsze zadanie na lądzie to oczywiście rekonesans i znalezienie dobrego środka lokomocji. I tu nam się poszczęściło. Trafiliśmy na 78 letniego Pana, którego kolor skóry był jaśniejszy od naszej. Jak się okazało to jeden z niespełna tysiąca białych mieszkańców Grenady, którego dziadkowie przybyli z Anglii wspierać rządy Jej Królewskiej Mości. 

Nasz, niemłody już kierowca okazał się nie tylko sprawnym szoferem, ale również naocznym świadkiem przemian zachodzących na wyspie - wyzwolenia, komunistycznego zamachu stanu, rozwoju zalążków socjalizmu pod egidą bratniego narodu kubańskiego, a następnie skutecznej interwencji USA.

Ale nie o historii tu mowa, a o naszej dzielnej Podróżniczce i jej niestrudzonych rodzicach.


 



Tak więc na Grenadzie zastał nas klimat tropikalny i niespotykany koloryt przesycony wszechobecnymi przyprawami. Okazuje się, że na wyspie tej rośnie prawie wszystko, a przyprawy w szczególności... Jedynie czego nie jest w stanie zrodzić wulkaniczna ziemia to czosnek. Deficyt tego skutecznego narzędzia w walce z wampirami jednoznacznie skłonił nas do opuszczenia jej tuż przez zapadnięciem zmroku. Nie ma co ryzykować :)
Zanim jednak nastąpiła ewakuacja udaliśmy się do najładniejszego na wyspie wodospadu, który swym rozmiarem przypominał wyciek z uszkodzonej rynny podczas lekkiego deszczu. Niestety nie było mi dane oglądanie tego cudu przyrody bowiem Pia zdecydowała się na drzemkę w naszej limuzynie;). Mój dzielny Mąż zdobył dla mnie chłodnego kokosa, a dla siebie buteleczkę piwa Crib i w zaciszu autka czekaliśmy na powrót towarzyszy naszej podróży. 

Kolejnym punktem wycieczki było niezwykle czyste, wulkaniczne jezioro zaopatrujące cały kraj w wodę pitną. Miejsce naprawdę ciekawe - polecamy. Pia wyspana postanowiła zapoznać się z tą malowniczą atrakcją, a w szczególności frajdę sprawiało jej muzykowanie z lokalnymi grajkami, których nasza sprytna Córka pozbawiła kastanietów (na kilka minut).




Po relaksie w nieco chłodniejszym klimacie górskiego jeziora zwiedziliśmy niesamowity Fort Frederick, z którego można obejrzeć, gdyby nie górzysty teren, nieomal całą wyspę z tzw. lotu ptaka, a następnie udaliśmy się na podbój stolicy by lekko uzupełnić zapasy.
W lokalnym supermarkecie, gdzie ceny były bardzo przystępne trafiliśmy na sekcję lokalnych rumów. Nic w tym dziwnego - przecież to Karaiby? Rum nie był zaskoczeniem - zdziwiła nas jedynie moc - okazało się, że tamtejsze rumy mają standardowo 69%-70% (140 proof). 
Cóż smutno było wracać na statek. Grenada to piękne miejsce, godne polecenia. Pii również się bardzo podobało. Może kiedyś wpadniemy tu na dłużej. Kto wie......









Comments

Popular posts from this blog

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)

 

Pia - codzienność w Dubaju (Pia - Everyday Life in Dubai)

Today I wanted to tell you a bit about our everyday life in Dubai. It's a city full of contrasts and unique experiences, where we have been living for several years. We usually start our day with physical activities. Dubai is known for its beautiful luxury beaches, which are a great place to relax and unwind, as well as sports clubs and excellent infrastructure. Pia loves spending time at the beach, playing in the water and building sandcastles. We often meet up with friends who also live in Dubai at the beach. After the beach, it's time for learning. Pia goes to an international school where she learns many different subjects in English. We also have the opportunity to meet children from different cultures and countries there, which is incredibly interesting and inspiring. After school, we often have time for various activities. Dubai offers many attractions for kids, such as amusement parks, water parks, and playgrounds. Pia loves spending time outdoors, playing with her peer...

Summer in Poland - Lato w Polsce

Lato w Polsce jest cudowną porą roku. Przyjemna, ciepła pogoda. Smakowite owoce i warzywa. Pia - mała ogrodniczka uwielbia spędzać czas w ogródku, zbierając pomidory, ogórki, marchewki oraz papryki. Jedyny problem pozostawia zbieranie malin i jeżyn. W dziwny sposób, zaraz po zerwaniu trafiają w magiczny sposób do brzuszka. Summer in Poland is a wonderful time of the year. Pleasant, warm weather. Delicious fruits and vegetables. Pia, the little gardener, loves spending time in the garden, picking tomatoes, cucumbers, carrots, and peppers. The only challenge is picking raspberries and blackberries. In a strange way, right after picking, they magically find their way into her belly.