Po nocy na statku, wypoczęci i o dziwo dość wyspani (na szczęście) dotarliśmy do Saint John’s największego miasta na wyspie Antigua. Urocze, malownicze miasteczko. Naszą przygodę postanowiliśmy zacząć od rozruszania naszych unieruchomionych w trakcie lotu kości, a więc zrobiliśmy sobie kilkugodzinny spacer. Jednak przed spacerem postanowiliśmy zapoznać się z menu pierwszego baru. Ja, jako matka karmiąca spróbowałam oczywiście bezalkoholowy punch, a Robert jego odpowiednik z kapinką lokalnego rumu.
Gdy pragnienie zostało już zaspokojone ruszyliśmy na podbój urokliwej, pierwszej karaibskiej destynacji.
Odczucia po pierwszym spacerze pozytywne, choć niestety wyraźnie można było zauważyć, że niepodległość i uniezależnienie od Wielkiej Brytanii odbiło się na rozwoju tego malutkiego państwa.
Piękna anglikańska katedra, główna atrakcja miasta od lat pozostaje w remoncie, a pobliski cmentarz traktowany jest przez tubylców jako miejsce relaksu, stołówki i ochłody (głównie zimne płyty nagrobków).
After a night on the boat, well-rested and surprisingly well-slept (thankfully), we arrived at Saint John's, the largest city on the island of Antigua. It's a charming and picturesque town. We decided to start our adventure by stretching our stiff, flight-bound bones with a several-hour walk. But before the walk, we decided to check out the menu of the first bar. As a breastfeeding mother, I tried a non-alcoholic punch, and Robert tried its alcoholic counterpart made with local rum.
Once our thirst was quenched, we set out to explore this charming, first Caribbean destination. Our first impressions were positive, although we could clearly see that independence from Great Britain had impacted the development of this tiny country. The beautiful Anglican cathedral, the main attraction of the city, has been under renovation for years, and the nearby cemetery is treated by locals as a place for relaxation, picnics, and cooling off (mostly on the cold tombstones).
Ach... jak już wspominałam musiałam sama nas spakować tak więc zapomniała kilku pozycji. Po spacerze poszukiwania brakujących pozycji czas zacząć. Ruszyliśmy więc na zakupy.... Ibuprom, klamerki, chustka na głowę dla Pii, woda mineralna.... wszystko bez problemu i to taniej niż w Polsce.
Jedyna zabawna sytuacja związana była z zakupem Ibuprofenu. Okazało się, że tabletki sprzedawane są na sztuki i pakowane w koperty ;)
Nasza Pia zachowywała się jak w domu. Biegi po ulicy, zaczepianie ludzi, chichoty, pełen luz. Mimo, że wszyscy dookoła ciemnoskórzy, wielu w stylu rasta... a nasza Córka bez cienia stresu, czy też zdziwienia. Myślę, że to wynik jej ulubionych teledysków fundacji Playing for Change, które to od urodzenia dzień w dzień goszczą na ekranie naszego TV.
Pomimo, że wiele osób uważa, że niemowlaczki nic nie zapamiętują to chyba jednak nie jest to do końca prawdą. Gdzieś tam doznania z przeszłości zapisują się w świadomości Maluszków.
Oh... as I mentioned earlier, I had to pack everything by myself, so I forgot a few items. After the walk, we searched for the missing items and then it was time to start shopping. Ibuprofen, hair clips, a headscarf for Pia, mineral water... everything without a problem and cheaper than in Poland.
The only funny situation was related to buying Ibuprofen. It turned out that the tablets are sold individually and packed in envelopes ;)
Our Pia behaved like at home. Running on the street, approaching people, giggles, completely relaxed. Even though everyone around us was dark-skinned, many in rasta style... and our daughter didn't show any stress or surprise. I think it's the result of her favorite Playing for Change foundation music videos, which have been playing on our TV screen every day since her birth.
Although many people think that babies don't remember anything, it's not entirely true. Somewhere in their consciousness, they record experiences from the past.
Comments
Post a Comment