As I wrote before, September was extremely difficult for us due to the preparations for the premiere of our book about interior design in the context of sustainable development. In addition, our TV program was accepted into the autumn schedule of the nationwide TVP Regionalna channel. So there was a lot of organizational work. On top of that, I finally decided to prepare an exhibition of my collection of original handbags.
Finally, our big day came. During the preparations, we managed to take turns taking care of our little one, but on stage, it seemed impossible... especially for Robert. My husband was considering various options, coming up with new people who could take care of Pia. I didn't comment on these ideas, but they seemed unlikely to me. Our super-active daughter, during her peak hours of activity, sitting on someone's lap for an hour? Impossible.
So I decided to participate in the discussion together with Pia. Unfortunately, on that very day, Pia got her first cold and became absolutely unbearable.
Imagine the situation. Cameras, 150 guests, a conversation about the idea for the book, among others with Kasia - TVP's program secretary, my husband close to a heart attack, and on top of that, Pia with a cold and a great desire to bite microphone cables.
It's hard to believe, but we somehow survived... As it turned out later, our guests were thrilled with the innovative concept of the event, our daughter's behavior, and our relaxed and easy-going attitude.
If only they knew what was going on behind the scenes... Well, it happened, it's over, and we will have something to remember.
W końcu nastąpił nasz wielki dzień. W trakcie przygotowań jakoś dawaliśmy radę na zmianę zajmując się Małą, ale na scenie wydawało się to niemożliwe.... przede wszystkim dla Roberta. Mój Mąż zastanawiał się nad przeróżnymi wariantami wymyślając kolejne osoby, które mogły by zająć się Pią. Nie komentowałam tych pomysłów, lecz wydawały mi się mało prawdopodobne. Nasza super ruchliwa Córeczka, w godzinach pełnej aktywności, przez godzinę na kolanach u Cioci lub Wujka. Niemożliwe.
Tak więc postanowiłam uczestniczyć w dyskusji wspólnie z Pią. Niestety tego właśnie dnia Pia dostała pierwszego w życiu kataru i stała się absolutne nieznośna.
Wyobraźcie sobie sytuację. Kamery, 150 gości, rozmowa o pomyśle na książkę między innymi z Kasią - sekretarz programowy TVP, mój Mąż bliski zawału i do tego Pia z katarem i wielką ochotą na gryzienie kabli od mikrofonów.
Trudno uwierzyć, ale jakoś przeżyliśmy... Jak się później okazało nasi goście byli zachwyceni nowatorską koncepcją wydarzenia, zachowaniem naszej Córki oraz naszym luzem i swobodą.
Gdyby tylko znali kulisy imprezy... Cóż było, minęło, będzie co wspominać.
For me, a very pleasant surprise was the openness of our guests to such a different convention of an event, which is usually associated with a serious, somewhat boring meeting. How else could you perceive an author's evening on the occasion of the publication of a book, and by such a prestigious publishing house as PWN? And here's a surprise... both for the guests and for us.
Someone might think... what kind of parents... they're torturing their child... but paradoxically, it was Pia who had the most fun. She especially liked the applause from the audience and the opportunity to frolic on the exhibition carpet :) When the drops started working and the cold decreased, our daughter dozed off for an hour, and then... well, she (not the book authors) was the star of the evening.
Our daughter not only pushed her parents into second place, but as it turned out, our guests more often recall her stage skills than the tasting of organic wines and pastries from Cukiernia Sowa, and not to mention the hybrid Lexus and Toyota cars :) Where do the wines, cars, and cakes come from...? so that the evening wouldn't be "boring"... as usual, we tried to liven up the convention a bit ;)
And the bags... soon you will be able to buy or order this extraordinary, one-of-a-kind accessory... ;)
Dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem była otwartość naszych gości na tak odmienną konwencję wydarzenia, które kojarzy się zwykle z poważnym, troszkę nudnym spotkaniem. Jak inaczej można przecież odebrać wieczór autorski z okazji publikacji książki i to przez tak prestiżowe wydawnictwo jakim jest PWN. A tu niespodzianka... zarówno dla gości jak i dla nas.
Ktoś może pomyśli... co za rodzice... męczą dziecko... ale paradoksalnie to Pia bawiła się najlepiej. Szczególnie podobały jej się brawa z widowni oraz możliwość baraszkowania na wystawowym dywanie :) Gdy zadziałały kropelki i katar się zmniejszył nasza córeczka przysnęła na godzinkę, a później... no cóż to Ona (a nie autorzy książki) była gwiazdą wieczoru.
Nasza Córeczka nie tylko zepchnęła na drugie miejsce rodziców ale jak się okazało nasi Goście częściej wspominają jej zdolności sceniczne niż degustację organicznych win i wypieków Cukierni Sowa o hybrydowych Lexusach i Toyotach nawet nie wspominając :) Skąd te wina, samochody, ciasta...? aby wieczór nie był „nudnawy”... staraliśmy się jak zwykle nieco urozmaicić konwencję ;)
A torby... już niedługo będzie można je zakupić bądź też zamówić niezwykły, jedyny w swoim rodzaju dodatek..;)
Comments
Post a Comment