Skip to main content

USA - trzy miesiące w trzy tygodnie (USA - three months in three weeks)



Czerwiec miał być miesiącem intensywnych przygotowań do dłuższego wyjazdu do Chicago - niestety niespodziewanie okazało się, że moje sprawy zawodowe mocno się skomplikowały. Ludzie, którzy wydawali się bliskimi przyjaciółmi okazali się ......... (w miejscu kropek proponuję wstawić najbardziej obelżywy epitet według własnego uznania). Cóż życie - podobno w biznesie nie ma przyjaciół. Miałam nadzieję, że trafię na wyjątek. Nie udało się.


Powracając jednak do wyjazdu z naszym intensywnie rosnącym Maleństwem - zamiast 30 dni przygotowań musiały wystarczyć mi zaledwie 72 godziny. Jakoś się udało. Muszę się pochwalić, że tym razem nie zapomniałam o niczym istotnym.
Chcąc ograniczyć czas lotu wybraliśmy naszego narodowego przewoźnika (znacznie przepłacając), który oferuje loty nowiutkim Boeingiem 787. Samolocik faktycznie nowy i dość wygodny ale obsługa w klasie ekonomicznej rodem z kultowego Misia. Catering tragiczny, obsługa masakryczna - zdecydowanie nie polecam klasy ekonomicznej.

Robertowi udało się wywalczyć miejsca w 8 rzędzie - dzięki czemu mieliśmy trochę więcej miejsca. Lot był niestety w dzień co spowodowało, że Nasza niesforna Córeczka pospała raptem 30 minut i zaczęła domagać się rozrywek na przemian z popijaniem ulubionego mleczka - mojej autorskiej produkcji. Tak, tak ciągle karmię. 

Lot trwający raptem 9 godzin okazał się zdecydowanie najgorszym w całej naszej podniebnej historii. 
Podróżując z maluszkami bezwzględnie wybierajcie loty nocą.

Kilka dni po przylocie do Chicago okazało się, że ze względów zawodowych będziemy zmuszeni wracać do Polski zdecydowanie szybciej. Robert musiał wywiązać się ze swoich obowiązków zawodowych w ekspresowym tempie - co niestety było związane z tym, że większość czasu spędziłam sama z Pią. Czas mijał mi na długich spacerach po interesującym, choć nieco hałaśliwym Downtown. Gdy już Maluszek się dobrze wyspał wspólnie buszowałyśmy po sklepach poszukując smakowitych produktów na obiad.
Szkoda, że nie mam umiejętności poetyckich. W tym momencie wypadało by przedstawić odę do genialnej polędwicy wołowej przeplataną głębokimi westchnieniami do eskalopków, łososia z Alaski, świeżych krewetek tygrysich oraz oczywiście wybornych ośmiornic.

Mój spracowany Małżonek mógł liczyć codziennie na niezwykła kulinarną niespodziankę. Nasz malutki apartament wyposażony był w aneks kuchenny wystarczający do prowadzenia kulinarnych eksperymentów.


Pierwszy tydzień był jednak bardzo trudny dla naszej Ślicznoty. 
Pia dostała lekkiej infekcji na tle alergicznym, miała problemy z dostosowaniem się do zmiany czasu i generalnie była rozbita. Remedium na wszelkie dolegliwości była moja pierś co niestety było niezwykle męczącym wyzwaniem. Centrum Chicago nie jest przyjazne dla maluszków. Praktycznie nie ma placów zabaw - nawet w centrach handlowych. Jedynym miejscem, w którym nasza Córeczka czuła się jak ryba w wodzie był pobliski sklep Lego oraz oczywiście Millenium Park a w szczególności jego największa atrakcja - fontanna.








O ile jednak sklep Lego był niewrażliwy na warunki klimatyczne to kapryśna pogoda Windy City skutecznie ograniczała możliwości wypadów do Millenium Park.


Kilka wolnych od pracy dni Roberta wykorzystaliśmy na wypady do zoo. Pia obejrzała występ delfinów. Podglądała foki i pingwiny. Mogła zobaczyć żyrafy i bizony. Zdecydowanie jednak najbardziej spodobały się naszej Córeczce goryle i szympansy. Odwiedziliśmy Lincoln Park Zoo oraz Brookfield Zoo. Obydwa miejsca są godne  odwiedzenia. Lincoln Park Zoo jest zdecydowane mniejsze i cechuje się klasycznym układem urbanistycznym z kolei Brookfield Zoo to olbrzymi teren, przestronne wybiegi dla zwierząt oraz wiele miejsc na rodzinny, porządny amerykański piknik. Nasza Piunia doskonale bawiła się przyglądając życiu zwierząt, a w szczególności starając się wydawać podobne dźwięki jak czworonożni ulubieńcy.




Intensywny, ale dość uciążliwy pobyt w Chicago dobiegł szybko końca. My po okropnych doznaniach z lotu za wielką wodę byliśmy przerażeni myślą o powrotnej drodze w dodatku tuż przed opuszczeniem hotelu Robert podnosząc Pię nabawił się poważnej kontuzji kręgosłupa. Dodatkowo po przyjeździe na lotnisko okazało się, że miejsca dla rodzin z dziećmi są niedostępne i będziemy zmuszeni zmieścić się na dwóch ciasnych fotelach. Narastający ból i perspektywa dziewięciu godzin lotu sprowokowała nas do podjęcia decyzji o wykupieniu upgrade do klasy Economy Plus. Dla naszych portfeli było to bardzo nieprzyjemne przedsięwzięcie ale muszę przyznać, że było warto. Mieliśmy trzy wielkie fotele i metr przestrzeni na nogi. Panie w wyższej klasie były niezwykle miłe. Dla naszej Córeczki przygotowały wygodne „legowisko” na podłodze. Po smacznej kolacji wspólnie z Pią położyłam się pomiędzy fotelami i skutecznie uśpiłam niesfornego Maluszka. Lot był super. Robert zdołał przetrwać bez środków przeciwbólowych chociaż nie udało mu się nawet na chwilę zmrużyć oka. Niestety nie mogliśmy w pełni wykorzystać potencjału Economy Plus i dokonać weryfikacji jakości oferowanych trunków ;). 

Karmiąca, przeziębiona matka, ojciec z poważną kontuzją pleców oraz Maluszek Podróżnik powrócili do stolicy aby zmierzyć się z kolejnymi interesującymi wyzwaniami.





June was supposed to be a month of intense preparations for a longer trip to Chicago, but unexpectedly my professional matters became very complicated. People who seemed like close friends turned out to be... (insert the most derogatory epithet of your choice). Well, that's life - they say there are no friends in business. I was hoping for an exception ;) but it didn't work out :(

But returning to our trip with our rapidly growing little one, instead of 30 days of preparation, I only had 72 hours. Somehow, I managed. I have to brag that this time I didn't forget anything important.

In order to minimize the flight time, we chose our national carrier (paying significantly more), which offers flights on brand-new Boeing 787 aircraft. The plane was indeed new and fairly comfortable, but the service in economy class was reminiscent of the infamous teddy bear. The catering was terrible, and the service was disastrous. I definitely do not recommend economy class.

Robert managed to secure seats in the 8th row, so we had a bit more space. Unfortunately, the flight was during the day, which meant that our restless daughter slept for only 30 minutes and then demanded entertainment alternated with sips of her favorite milk, which I personally produce. Yes, I'm still breastfeeding.

The 9-hour flight turned out to be the worst in our entire airborne history. When traveling with a baby, always choose night flights.

A few days after arriving in Chicago, it turned out that due to work reasons, we would have to return to Poland much sooner. Robert had to fulfill his professional obligations at an express pace, which unfortunately meant that I spent most of the time alone with Pia. Time passed with long walks in the interesting yet somewhat noisy downtown. When our little one was well-rested, we wandered around the shops, looking for tasty ingredients for dinner.

It's a pity I don't have poetic skills. At this moment, it would be appropriate to present an ode to a brilliant beef tenderloin interspersed with deep sighs for escalopes, Alaskan salmon, fresh tiger shrimp, and, of course, delicious octopus.

My exhausted husband could count on an extraordinary culinary surprise every day. Our tiny apartment was equipped with a kitchenette sufficient for culinary experiments.

However, the first week was very challenging for our little beauty. Pia developed a mild allergy-related infection and had trouble adjusting to the time change. She was generally restless. The remedy for all ailments was my breast, which was an incredibly exhausting challenge. Downtown Chicago is not baby-friendly. There are practically no playgrounds, not even in shopping centers. The only place where our daughter felt at ease was the nearby Lego store and, of course, Millennium Park, especially its main attraction - the fountain.

Although the Lego store was impervious to weather conditions, the whimsical weather of the Windy City effectively limited our outings to Millennium Park.

We used a few days off from work to visit the zoos. Pia watched a dolphin show, observed seals and penguins, saw giraffes and bisons. However, what she liked the most were the gorillas and chimpanzees. We visited Lincoln Park Zoo and Brookfield Zoo, both worth a visit. Lincoln Park Zoo is considerably smaller and has a classic urban layout, while Brookfield Zoo is a vast area with spacious animal enclosures and many places for a proper American family picnic. Our little Pia had a great time observing the animals and trying to make similar sounds to her four-legged favorites.

The intense yet somewhat troublesome stay in Chicago quickly came to an end. After the dreadful experience on the flight across the ocean, we were terrified at the thought of the return journey, especially since just before leaving the hotel. Robert injured his spine while lifting Pia. Additionally, upon arrival at the airport, we found out that the family seating was unavailable, and we would have to squeeze into two cramped seats. The escalating pain and the prospect of a nine-hour flight led us to make the decision to upgrade to Economy Plus. It was an unpleasant expense for our wallets, but I have to admit it was worth it. We had three large seats and a meter of legroom. The ladies in the higher class were incredibly kind. They even prepared a comfortable "bed" for our daughter on the floor. After a delicious dinner, I lay down between the seats with Pia and successfully put the restless little one to sleep. The flight was great. Robert managed to endure without painkillers, although he couldn't close his eyes for even a moment. Unfortunately, we couldn't fully explore the potential of Economy Plus and evaluate the quality of the offered beverages ;).

A breastfeeding, cold-ridden mother, a father with a serious back injury, and our little Traveler returned to the capital to face the next interesting challenges.




Comments

Popular posts from this blog

Salalah Oman - odczucia i wrażenia Mamy (Salalah, Oman - impressions and experiences from a mother)

Podczas naszych poprzednich pobytów w Omanie usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii na temat Salalah. Zarówno rodowici Omańczycy jak i rezydenci wypowiadali się w samych superlatywach na temat bujnej roślinności, pięknych gór i czystego, ciepłego morza. Większość opinii się potwierdziła, jednak wybierając się w te rejony z dzieckiem należy wziąć pod uwagę pewne minusy. Lokalni Omańczycy są serdeczni i otwarci jednak ewidentnie mają problem z poprawną oceną swojego pozycji społecznej. Nie obowiązują ich kolejki, uważają, że należy im się pierwszeństwo w każdej możliwej sytuacji. Ponadto mają wyjątkowo ambiwalentny stosunek do pracy. Można mieć wrażenie, że przesiadka z wielbłąda do Lexusa negatywnie wpłynęła na odbiór rzeczywistości. Z takimi sytuacjami nie spotkaliśmy się w Muskacie. Kolejny problem to pozycja kobiety. Mówiąc wprost Europejki bez towarzystwa męskiej asysty nie są traktowane poważnie.  Menu w restauracji trafia najpierw do mężczyzny. Sprzedawca w sklepie, czy taksó

Pia w Salt Lake City - Mormoni, Temple Square i inne atrakcje (Pia in Salt Lake City - Mormons, Temple Square, and other attractions)

Most of us associate Utah with Salt Lake City, which hosted the Winter Olympics in 2002 and the Mormons, who are particularly numerous in this state. In preparation for our trip, I considered the possibility of taking advantage of the wide range of winter sports available at the Olympic venues. The first challenge in organizing the trip was, of course, buying airline tickets, and here the first surprise appeared. Generally, flights to the USA are relatively cheap, but it turns out that this does not apply to SLC. Only KLM, AirFrance, and Lufthansa fly directly to the capital of Utah. Due to limited competition, the flight price is higher than to Hawaii. Therefore, since we planned the trip in advance, I managed to catch a one-day promotion at KLM and ultimately purchase tickets at reasonable prices. If you are planning to visit this area, remember to plan your trip in advance, otherwise, you will face a high expense or a flight with at least two layovers. After 10 hours spent in a nice

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)