Skip to main content

Gwadelupa- Koszmarny powrót do domu (Guadeloupe - A horrific journey back home)

The departure of our plane was scheduled for late afternoon. Unfortunately, we had to hand over our suitcases for transport the previous evening before leaving the ship. Since Costa couldn't guarantee us reserved seats on the plane for families with children, we decided to arrive at the airport a bit earlier. For a few euros, we comfortably reached the airport, where no one, including the security staff, could point us to the location of our check-in. It turned out that ship passengers were being checked in at nearby hangars. Among the pile of suitcases, we also spotted ours. Unfortunately, one of them was completely damaged (with a missing wheel).

After the baggage check-in, we reached the security gates. Due to Pia, we were allowed to go through a separate lane, and after "less than an hour," we arrived at the departure hall. Our friends had been waiting in a stuffy, crowded room for 2.5 hours! The passengers were so outraged that it bordered on a revolt.

The situation in the departure hall was also dreadful. Unbelievable crowds, unimaginable filth, stuffiness, and incredibly unfriendly, arrogant staff. We had never seen anything like it. Pia was exhausted, irritated, and we were furious. The terminal building looked fairly decent from the outside, but inside it was chaos beyond imagination, as expected by the French.

For 3 hours, we admired the cleaning lady who stood at the entrance of a visibly dirty toilet and didn't even move a muscle for 180 minutes. The only thing that distinguished her was the sarcastic smirk on her repulsive face (I apologize for the description, but I can't find another fitting term).

Shocking. Guadeloupe has as much in common with EU standards as ham does with a meat department in a hypermarket. WE DO NOT RECOMMEND IT.

The flight itself was quite good. I was extremely tired because our exhausted little one fell asleep while snuggling against my chest. Robert tried to alleviate my discomfort with pillows and blankets placed behind my back, but it didn't have much effect. The seats in the old Boeing were as ergonomic as benches in a medieval church. Nonetheless, the whole journey went relatively smoothly, just like the rest of the flight to Gdansk. 

Wylot naszego samolotu był zaplanowany na późne godziny popołudniowe. Walizki musieliśmy niestety przekazać do transportu już wieczorem w przeddzień opuszczenia statku. W związku z tym, że Costa nie była nam w stanie zagwarantować rezerwacji miejsc w samolocie przeznaczonych dla rodzin z dziećmi postanowiliśmy dotrzeć na lotnisko nieco wcześniej. Za kilkanaście euro dotarliśmy wygodnie na lotnisko, gdzie nikt, wraz z pracownikiem ochrony, nie mógł nam wskazać miejsca naszej odprawy. Okazało się, że pasażerowie statków odprawiani są w pobliskich hangarach. Wśród sterty walizek dostrzegliśmy również nasze. Jedna z nich niestety totalnie zniszczona (z wyrwanym kółkiem). 
Po odprawie bagaży dotarliśmy do bramek bezpieczeństwa. Ze względu na Pię przepuszczono nas bocznym pasem i po „niespełna godzinie” dotarliśmy do hali odlotów. Nasi znajomi czekali w dusznym, zatłoczonym pomieszczeniu przez 2,5 godziny! Pasażerowie byli tak zbulwersowani, że sytuacja ocierała się o bunt.
Sytuacja w hali odlotu była również koszmarna. Niewiarygodny tłok, niewyobrażalny brud, duchota, niezwykle niesympatyczna, arogancka obsługa. Czegoś takiego nigdy nie widzieliśmy. Pia była wykończona, rozdrażniona, a my wściekli. Budynek terminalu wygląda z zewnątrz dość porządnie, ale w środku panował właściwy dla francuzów niewyobrażalny chaos.
Przez 3 godziny podziwialiśmy sprzątaczkę, która stała przy wejściu do wiarygodnie brudnej toalety i przez 180 minut nawet nie drgnęła. Jedynie co ją odróżniało o niedbale wykonanej figury woskowej do sarkastyczny uśmieszek pojawiający się na odpychającej mordzie (przepraszam za określenie ale nie potrafię znaleźć innego adekwatnego).
Szok. Gwadelupa ma tyle wspólnego ze standardami UE co szynka z hipermarketu z mięsem. NIE POLECAMY.

Sam lot był dość dobry. Strasznie się umęczyłam bo wykończone Maleństwo zasnęło przytulone do piersi. Robert starał się zmniejszyć mój ból poduszkami, kocami podkładanymi pod plecy ale nie przynosiło to większych skutków. Fotele w starym Boeingu były ergonomicznej jak ławki w średniowiecznym kościele. Nie mniej całość przebiegła dość bezproblemowo podobnie jak dalszy lot do Gdańska.

Comments

Popular posts from this blog

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)

 

Pia - codzienność w Dubaju (Pia - Everyday Life in Dubai)

Today I wanted to tell you a bit about our everyday life in Dubai. It's a city full of contrasts and unique experiences, where we have been living for several years. We usually start our day with physical activities. Dubai is known for its beautiful luxury beaches, which are a great place to relax and unwind, as well as sports clubs and excellent infrastructure. Pia loves spending time at the beach, playing in the water and building sandcastles. We often meet up with friends who also live in Dubai at the beach. After the beach, it's time for learning. Pia goes to an international school where she learns many different subjects in English. We also have the opportunity to meet children from different cultures and countries there, which is incredibly interesting and inspiring. After school, we often have time for various activities. Dubai offers many attractions for kids, such as amusement parks, water parks, and playgrounds. Pia loves spending time outdoors, playing with her peer...

Summer in Poland - Lato w Polsce

Lato w Polsce jest cudowną porą roku. Przyjemna, ciepła pogoda. Smakowite owoce i warzywa. Pia - mała ogrodniczka uwielbia spędzać czas w ogródku, zbierając pomidory, ogórki, marchewki oraz papryki. Jedyny problem pozostawia zbieranie malin i jeżyn. W dziwny sposób, zaraz po zerwaniu trafiają w magiczny sposób do brzuszka. Summer in Poland is a wonderful time of the year. Pleasant, warm weather. Delicious fruits and vegetables. Pia, the little gardener, loves spending time in the garden, picking tomatoes, cucumbers, carrots, and peppers. The only challenge is picking raspberries and blackberries. In a strange way, right after picking, they magically find their way into her belly.