Po powrocie z Turcji przyszedł czas na Grecję. Ceny dla wyjazdów w drugiej połowie września stały się racjonalne dlatego też postanowiliśmy odwiedzić kolebkę europejskiej cywilizacji. Traf padł na hotel Aqua Bay na wyspie Zakynthos. Do hotelu dotarliśmy późną nocą. Początkowo samolot nie dostał zgody na lot ze względu na tłok w porcie docelowym, gdy byliśmy już gotowi do odlotu jeden z pasażerów zasłabł. Procedury usunięcia bagażu trwały kolejną godzinę. Finalnie wylecieliśmy po 2 godzinach. Pomimo trudnego lotu, pierwsze wrażenia były bardzo przyjemne. Nowocześnie, przemyślanie zaprojektowane lobby. Ciekawa architektura poszczególnych budynków oraz trafnie wkomponowane baseny poprawiły zdecydowanie mój nastrój. Nasze Maleństwo, tradycyjnie już zasnęło przy lądowaniu i bez otwarcia oka trafiło z pokładu samolotu w miłe pielesze hotelowego łóżka.
After returning from Turkey, it was time for Greece. Prices for trips in the second half of September became reasonable, so we decided to visit the cradle of European civilization. The destination was the Aqua Bay hotel on the island of Zakynthos. We arrived at the hotel late at night. At first, the plane was not given permission to land due to congestion at the destination port, and when we were ready to take off, one of the passengers fainted. The procedures to remove the luggage took another hour. Finally, we took off after 2 hours. Despite the difficult flight, the first impressions were very pleasant. The lobby was modern and thoughtfully designed. The interesting architecture of the individual buildings and the well-incorporated pools definitely improved my mood. Our little one, as usual, fell asleep during landing and went straight from the plane to the hotel bed without opening their eyes.
Pierwsze dni upłynęły nam na zabawach w aquaparku oraz treningach nurkowania. Pia z Robertem spędzali więcej czasu pod wodą niż na jej powierzchni. Chwilami miałam wrażenie, że mam koło siebie małą foczkę i okazałego lwa morskiego.
Ze względu na lekkie załamanie pogodowe, trzeciego dnia wynajęliśmy samochód i udaliśmy się na zwiedzanie urokliwych zakątków wyspy pokrytej w przeważającej większości gajami oliwnymi. Bezsprzecznie jest to wyjątkowo urokliwe miejsce, które warto odwiedzić. Kamienne miasteczka, piękne klify, cudowna zieleń czekają na turystów chcących odpocząć od typowego przemysłu rozrywkowego. Podróżując po Zakynthos można odnieść wrażenie, że czas płynie tu według własnego rytmu w niektórych częściach wyspy utrzymując się zawieszeniu od kilku wieków w innych natomiast leniwie pozostaje zaledwie trzy, cztery dekady za resztą świata.
Pobyt na tej wyspie dostarczył nam kilku nowych doświadczeń. Pierwszym z nich był tajfun, drugim natomiast trzęsienie ziemi. Z wielkim smutkiem odnotowaliśmy również informację o odejściu ojca chrzestnego Roberta - wujka Bogdana, którego życiowa mądrość będzie dla nas zawsze wyznacznikiem zachowań.
Charakter wyspy sprzyja refleksji i pozwala oddać się transcendentalnym rozważaniom.
The first few days were spent having fun at the water park and diving lessons. Pia and Robert spent more time underwater than on the surface. At times, I felt like I had a little seal and a big sea lion next to me. Due to the slight weather setback on the third day, we rented a car and went to explore the charming corners of the island covered mostly in olive groves. It is undoubtedly a charming place worth visiting. Stone towns, beautiful cliffs, and wonderful greenery await tourists who want to rest from typical entertainment industries. Traveling around Zakynthos, one can get the impression that time flows here according to its own rhythm, in some parts of the island suspended for several centuries, while in others, it lazily remains only three or four decades behind the rest of the world. Our stay on this island provided us with several new experiences. The first of which was a typhoon, the second, an earthquake. We also sadly received news of the passing of Robert's godfather - Uncle Bogdan, whose life wisdom will always be a guide for us. The nature of the island favors reflection and allows for transcendental contemplation.
Nasz Maleństwo wyrwało nas jedna z otchłani przemyśleń poznając przystojnego rówieśnika o imieniu Maks i jego uroczą 10 miesięczną siostrę Klarę. Dzieci przypadły sobie wzajemnie do gustu i prześcigały się w wymyślaniu przeróżnych głupotek, dokazując niemiłosiernie. Niestety niezwykle “oszczędne” greckie podejście do obsługi gości doprowadziło do mało przyjemnego zdarzenia, które finał zwieńczył zabieg chirurgiczny. Nasze Maleństwo szalejąc z Maksem na wykonanym z drewna tarasie zahaczyło nóżką o kilku centymetrową drzazgę, która utkwiła głęboko pod skórą łamiąc się przy tym na trzy części. Półgodzinny koszmar nacinania bez znieczulenia stopki i wyłuskiwania poszczególnych elementów był po prostu koszmarny :(.
Okazało się, że konstrukcja tarasu była skręcona zwykłymi, zardzewiałymi wkrętami, które spowodowały rozwarstwianie się desek. Problem Pii okazał się standardem, inne dzieci miały więcej szczęścia trafiając na mniejsze fragmenty możliwe do wyciągnięcia pincetą.
Po traumatycznych doznaniach ruszyliśmy na lotnisko, gdzie w oparciu o produkty z duty-free zorganizowaliśmy ekspresowe obchody imienin naszego Maleństwa oraz naszej piątej rocznicy ślubu :)
W towarzystwie Maksa, Klary i ich rodziców Basi i Przemka ten trudny dzień zakończył się happy endem.
W towarzystwie Maksa, Klary i ich rodziców Basi i Przemka ten trudny dzień zakończył się happy endem.
Our little one pulled us out of our thoughts after meeting a handsome peer named Max and his cute 10-month-old sister, Clara. The children took an immediate liking to each other and competed in coming up with all sorts of silly things, teasing each other mercilessly. Unfortunately, the extremely "frugal" Greek approach to guest service led to an unpleasant incident that ended in surgery. While playing with Max on a wooden terrace, our little one's foot caught on a small, centimeter-long splinter that got deeply embedded under the skin, breaking into three pieces in the process. The half-hour nightmare of cutting into the foot without anesthesia and extracting the individual pieces was simply horrifying :(.
It turned out that the terrace construction was held together with ordinary, rusty screws that caused the boards to split. Pia's problem turned out to be the norm, as other children had better luck with smaller pieces that could be removed with tweezers.
After the traumatic experience, we headed to the airport, where we organized an express celebration of our little one's name day and our fifth wedding anniversary based on duty-free products :) In the company of Max, Clara, and their parents Basi and Przemek, this difficult day ended with a happy ending.
Comments
Post a Comment