Czerwiec miał być miesiącem intensywnych przygotowań do dłuższego wyjazdu do Chicago - niestety niespodziewanie okazało się, że moje sprawy zawodowe mocno się skomplikowały. Ludzie, którzy wydawali się bliskimi przyjaciółmi okazali się ......... (w miejscu kropek proponuję wstawić najbardziej obelżywy epitet według własnego uznania). Cóż życie - podobno w biznesie nie ma przyjaciół. Miałam nadzieję, że trafię na wyjątek. Nie udało się. Powracając jednak do wyjazdu z naszym intensywnie rosnącym Maleństwem - zamiast 30 dni przygotowań musiały wystarczyć mi zaledwie 72 godziny. Jakoś się udało. Muszę się pochwalić, że tym razem nie zapomniałam o niczym istotnym. Chcąc ograniczyć czas lotu wybraliśmy naszego narodowego przewoźnika (znacznie przepłacając), który oferuje loty nowiutkim Boeingiem 787. Samolocik faktycznie nowy i dość wygodny ale obsługa w klasie ekonomicznej rodem z kultowego Misia. Catering tragiczny, obsługa masakryczna - zdecydowanie nie polecam klasy ekonomicz...