Skip to main content

Island number 3 - Barbados (Wyspa nr 3)

After several hours of sea voyage, we arrived from Grenada to Barbados with one goal in mind: to relax on the beach. The intensive sightseeing on the previous two islands had exhausted us a bit, and the stories about the extraordinary beaches of Barbados convinced us that Pia's first encounter with the sea should take place on this island.

To our surprise, we encountered a well-organized tourist infrastructure reflected in the prices. But before we started looking for safe and affordable transportation to the beach, Pia went on a little shopping spree, resulting in the acquisition of a sweet, pink hat - as it turned out, essential for joyfully playing in the sand and splashing in the warm sea.

Our search for accessible transportation proved unsuccessful. The taxi prices at the port are fixed (price collusion), so the cost of getting to the beach was $15 per person. Lamenting the expense, we decided not to waste time and boarded an expensive, non-air-conditioned bus to our destination.

The well-known saying "the first cat over the fence" fortunately proved true. The beach we landed on was a.m.a.z.i.n.g. Beautiful white sand with a hint of pink, warm, crystal-clear water, and the sun (strong but not like an oven in the Persian Gulf) with stunning views.

A few hours of fun in the sand and water passed by extremely quickly. Pia was delighted with the new experiences. As you can imagine from the joyfully wild play, our little daughter succumbed to overwhelming fatigue, so we immediately decided to evacuate to Bridgetown.

Persistent and unfriendly taxi drivers this time offered transportation to Bridgetown for $20 per person, but we managed to reach the capital by a local bus for a total of $4 (including a tip), enjoying the company of friendly locals. Pia, of course, fell asleep as soon as she got on the bus. Equally exhausted, we took a short walk through the city and headed back to the ship.

Barbados is undoubtedly a paradise for beach lovers, but beware of the prices and scammers. Luckily, for us Poles, it's not a problem... genetically, we know how to deal with people who try to take advantage of us ;)





Po kilkunastu godzinach morskiej żeglugi dotarliśmy z Grenady na Barbados z jednym celem - odpoczynek na plaży. Intensywne zwiedzanie poprzednich dwóch wysp troszkę nas zmęczyło, a do tego opowieści o niezwykłych plażach Barbadosu skłoniły nas do tego aby pierwszy kontakt Pii z morską wodą miał miejsce właśnie na tej wyspie.
Na wstępie zaskoczenie - dobrze zorganizowana infrastruktura turystyczna mająca swoje odbicie w cenach. Zanim jednak zaczęliśmy poszukiwać bezpiecznego i dostępnego cenowo transportu na plażę, Pia ruszyła na małe zakupy, którego efektem było zdobycie słodkiej, różowej czapeczki - jak się okazało niezbędnej przy radosnym dokazywaniu w piasku i pluskaniu się w cieplutkim morzu.

Poszukiwania dostępnego środku transportu okazały się nieskuteczne. W porcie ceny taksówek są odgórnie ustalone (zmowa cenowa) tak więc dojazd na plażę kosztuje 15 USD od osoby buuu. Ubolewając nad wydatkiem zdecydowaliśmy się nie marnować czasu i na pokładzie drogiego, pozbawionego klimatyzacji autobusu wybrać się do miejsca naszej destynacji. 






Znane stwierdzenie „pierwsze koty za płoty” na szczęście się sprawdziło. Plaża, na której wylądowaliśmy była c.u.d.o.w.n.a wspaniały biały piasek z odrobiną różowej domieszki, ciepła, krystalicznie czysta woda, a do tego słońce (silne ale nie w stylu piekarnika z Zatoki Perskiej) i śliczne widoki.
Kilka godziny zabaw w piasku i wodzie minęło niestety ekstremalnie szybko. Pia była zachwycona nowymi doznaniami. Jak możecie się domyśleć po radośnie dzikich zabawach, nasza Córeczkę dopadło masakryczne zmęczenie tak więc bezzwłocznie zdecydowaliśmy się ewakuować do Bridgetown. 



Nachalni i nie sympatycznie taksówkarze tym razem oferowali trasport do Bridgetown za 20 USD od osoby a my za łącznie 4 USD (z napiwkiem) dotarliśmy tubylczym autobusikiem, w miłym, przyjaznym towarzystwie do stolicy. Pia oczywiście natychmiast po wejściu do autobusu zapadła w sen. My równie zmęczeni jak Pia, zroślibyśmy sobie króciutki spacerek po mieście i udaliśmy się na statek. 

Barbados - bezsprzecznie raj dla miłośników plażowania, ale uwaga na ceny... i naciągaczy.
Na szczęście dla Polaków to nie problem.... genetycznie potrafimy radzić sobie z ludźmi, którzy próbują nas wykorzystać ;)

Comments

Popular posts from this blog

Salalah Oman - odczucia i wrażenia Mamy (Salalah, Oman - impressions and experiences from a mother)

Podczas naszych poprzednich pobytów w Omanie usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii na temat Salalah. Zarówno rodowici Omańczycy jak i rezydenci wypowiadali się w samych superlatywach na temat bujnej roślinności, pięknych gór i czystego, ciepłego morza. Większość opinii się potwierdziła, jednak wybierając się w te rejony z dzieckiem należy wziąć pod uwagę pewne minusy. Lokalni Omańczycy są serdeczni i otwarci jednak ewidentnie mają problem z poprawną oceną swojego pozycji społecznej. Nie obowiązują ich kolejki, uważają, że należy im się pierwszeństwo w każdej możliwej sytuacji. Ponadto mają wyjątkowo ambiwalentny stosunek do pracy. Można mieć wrażenie, że przesiadka z wielbłąda do Lexusa negatywnie wpłynęła na odbiór rzeczywistości. Z takimi sytuacjami nie spotkaliśmy się w Muskacie. Kolejny problem to pozycja kobiety. Mówiąc wprost Europejki bez towarzystwa męskiej asysty nie są traktowane poważnie.  Menu w restauracji trafia najpierw do mężczyzny. Sprzedawca w sklepie, czy taksó

Pia w Salt Lake City - Mormoni, Temple Square i inne atrakcje (Pia in Salt Lake City - Mormons, Temple Square, and other attractions)

Most of us associate Utah with Salt Lake City, which hosted the Winter Olympics in 2002 and the Mormons, who are particularly numerous in this state. In preparation for our trip, I considered the possibility of taking advantage of the wide range of winter sports available at the Olympic venues. The first challenge in organizing the trip was, of course, buying airline tickets, and here the first surprise appeared. Generally, flights to the USA are relatively cheap, but it turns out that this does not apply to SLC. Only KLM, AirFrance, and Lufthansa fly directly to the capital of Utah. Due to limited competition, the flight price is higher than to Hawaii. Therefore, since we planned the trip in advance, I managed to catch a one-day promotion at KLM and ultimately purchase tickets at reasonable prices. If you are planning to visit this area, remember to plan your trip in advance, otherwise, you will face a high expense or a flight with at least two layovers. After 10 hours spent in a nice

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)