Skip to main content

Another trip with the little one - this time Gran Canaria is on the agenda (Kolejna wyprawa z Maluszkiem - tym razem na tapecie Gran Canaria)



Pewnie myśleliście, że się poddałam w misji tworzenia bloga... Ale byliście w błędzie ;) 
Po prostu ostatni miesiąc był totalnie wariackim urwaniem głowy. Po powrocie z Cypru rzuciliśmy się w wir pracy związany z przygotowaniami naszego wieczoru autorskiego. Dziesiątki spotkań, dyskusji, tworzenie scenariusza, a wszystko to wspólnie z naszą Pią, która wraz z kolejnymi tygodniami wymagała coraz więcej uwagi. W obliczu kończących się wakacji postanowiliśmy wyskoczyć na kilka dni... gdzieś nad wodę (ciepłą wodę). W Polsce raczej było to mało możliwe. W Egipcie wojna, w Grecji kryzys, a do USA za daleko... padło na Wyspy Kanaryjskie. Wybraliśmy hotel w Maspalomas na Gran Canarii. Wylot z Poznania. Lot niestety 5 godzin. Po doświadczeniach z lotem na Cypr perspektywa spędzenia tylu godzin w małym samolocie była przerażająca. Cóż jednak chęć ucieczki wyłączyła racjonalne myślenie. Już po zakupie wyjazdu Robert zaczął czytać opinie na temat linii lotniczych Enter Air. Zaczął czytać o 22.00, skończył załamany o 3.00 nad ranem (przyznał mi się do tego dopiero gdy dolecieliśmy do Las Palmas).
Tak więc nieświadoma wybrałam się do Poznania... Już po 3 godzinach spędzonych w samochodzie z Pią byliśmy bliscy rozpaczy, mimo 2 godzin snu naszego Maleństwa godzina marudów była nie do wytrzymania,  a przed nami 2 godziny na lotnisku i kolejnych 5 w samolocie.
Pierwsze doświadczenie - odprawa bezpieczeństwa i jak zwykle poznańskie służby bardziej przeczulone niż amerykańskie TSA w samym Waszyngtonie. Po pyskówce udało mi się wyprosić przepuszczenie 3 słoiczków z jedzeniem i butelki wody 0,7l z „dziubkiem”. W zamian musiałam oddać drugą butelkę wody- już napoczetą. Niezwykle mądry i doświadczony pracownik ochrony lotniska orzekł, że Pia na kolejnych 7 godzin nie potrzebuje w ogóle wody. Wystarczą jej dwa małe słoiczki. Koszmar. W każdym większym porcie lotniczym obecnie nie ma problemu z przenoszeniem jedzenia dla dzieciaczków, ale na małych, powiatowych lotniskach roi się przecież od domniemanych terrorystów... Uważajcie na Poznań, Bydgoszcz, Katowice, Łódź i nie dajcie się bezmyślnym służbistom! 

Samolot był na czas. Rozpoczął się boarding. Rodziny z dziećmi zazwyczaj mają pierwszeństwo. W tym przypadku również była taka opcja. Dostaliśmy się do autobusu byłoby super, gdyby nie stado rozwścieczonych emerytów ze wsi pod Lesznem, które prawie nas stratowało. Na szczęście Roberta trudno jest przepchnąć- jednak widziałam, że ochraniając nas ledwo dawał radę. Nie ryzykowaliśmy z pierwszeństwem wchodzenia po schodach. Walka z watahą prawdziwych polskich turystów na schodach do samolotu to już zbyt duże ryzyko. 

Naszą podróż po płycie lotniska umilała dodatkowo dyskusja trzech polskich playboyów. Najbardziej wylewny w dyskusjach Antonio nie mógł doliczyć się złamanych w ostatnim tygodniu serc co wprawiało w zachwyt jego współtowarzyszy. Prawdziwe atrakcje zaczęły się po starcie. Impreza rozkręciła się na całego. Myślałam, że doznam załamania nerwowego. Pia nie mogła w ogóle usnąć. Skakała, płakała, darła gazetki pokładowe, ssała pierś - wszystko prawie jednocześnie. Ale jak tu zasnąć gdy... Siedzący obok emeryci spod Leszna dorwali się do zakąsek. Był chleb, smalec, swojska kiełbasa i dyskusje pań emerytek na temat możliwości wykorzystania kiełbas do sprawienia radości waginie własnej i/lub koleżanki. Gdy już wszystko zostało zjedzone na dobry podkład zaczął lać się trunek. Był litr Finlandii, litr Żołądkowej Gorzkiej, litr Żubrówki (to wszytko wypił jeden z pododziałów bojowej grupy emerytów 2 panów i 4 panie), a jak skończyły się shopping z duty free to ruszyły zakupy w sklepie pokładowym. Szok, przerażenie, a może podziw jak to KRUS w dobrej formie utrzymuje swoich podopiecznych. Cóż emerycie byli weseli, głośni, ale mniej uciążliwi niż parka z przyszłą teściową, która siedziała za nami. W tej sekcji panowała ożywiona dyskusja na temat smrodu spod pachy. Przyszła panna młoda na przemian prosiła aby wąchał ją narzeczony i matka, ponieważ wydawało się jej, że pomimo kąpieli przed wyjazdem czuje jakiś zapach.... Nie myliła się. Smród było czuć w promieniu 5 metrów.
Kilka foteli przed nami imprezę rozkręcał również Antonio z kolegami. Jednak nasz pokładowy playboy nie miał kondycji emerytów spod Leszna i dość szybko trwale i skutecznie się wyalienował. Zrobił to z wielką klasą statysty z „Pamiętników z Wakacji” - oddając mocz w spodnie. Zdarzenie to tak przygnębiło naszego Antonio, że obserwując żółtą plamę na swych dizajnerskich pantalonach zdecydowała się ubarwić urynę wielobarwnymi wymiocinami. Niezawodni przyjaciele Antonia chcąc pomóc swemu guru orgii seksualnych pozbawili go spodni. Cudnie zaczesany blond Antonio siedzący w samych gaciach wydał im się na tyle interesujących, że postanowili przeprowadzić profesjonalną sesję fotograficzną....
A my.... toasty, flesze sesji Antonio, kłótnie o smród spod pachy... z naszą córeczką, która po prostu nie mogła zasnąć. Masakra, makabra.... dzięki Ci EkstraSpasmino bo bez ciebie musielibyśmy wysiąść gdzieś nad Francją. W końcu nasz Boeing 737-800 po 5 godzinach lotu wylądował w Las Palmas. Lądowanie było fatalne jak i cały lot.
Aby być w pełni prawdomówną muszę przyznać, że opinie o Enterair z Internetu się nie potwierdziły. Samolot był po generalnym remoncie, a obsługa dość sympatyczna i profesjonalna.

Wniosek taki sam jak po wyjeździe na Cypr - never ever wakacje z biurami podróży, never ever chartery, never ever małe lotniska!

Lotnisko w Las Palmas nie za duże, duszne, ale przynajmniej samolot mógł skorzystać z rękawa. Niestety wózek można odebrać dopiero w miejscu wydawania bagaży ponad gabarytowych. Czyli od lądowania do wydania 50 minut bez wózka czekania.


Transfer do hotelu był super. Okazał się, że nasz hotel gwarantuje odbiór gości taksówką. Wygodnym minibusem dotarliśmy do miejsca destynacji w 25 minut. Hotel bajeczny. Przypominający troszkę Universal Studio w Singapurze. Super lokalizacja blisko oceanu w pięknej okolicy. Idealne miejsce do spacerów cudowną promenadą.



Pierwsza refleksja, gdy obudziliśmy się rano była jednoznaczna - „było warto”.
Kolejne dni utwierdziły nas w przekonaniu o dobrym wyborze. Pia degustowała smakowite owoce. Chodziła na dyskoteki z innymi maluszkami. Szalała w basenie.
Jedynym problemem pobytu okazała się pogoda, która swą zmiennością nas totalnie zaskoczyła. Gdy świeciło słonko temperatura sięgała 30 st. Jednak, gdy pojawiły się chmury natychmiast było 10 st. mniej. Dla dorosłych to żaden problem. Jednak dla 7-miesięcznej użytkowniczki basenów takie wahania temperatury były dość ryzykowne.






Po 7 dniach nadszedł czas lotu do Polski. Byliśmy pełni obaw i troszkę przerażeni. Powrót był jednak zdecydowanie przyjemniejszy. Emeryci pozbawieni nadmiaru gotówki w obliczu zbliżającej się szarej, polskiej rzeczywistości nie byli już skorzy do radosnych libacji. Antonio i koledzy musieli skupić się na układaniu kolejnych bajek o seksualnych podbojach co dla playboyów z osiedlowego trzepaka było nie-lada wyzwaniem absorbującym długie godziny lotu. Tak więc naszej Córeczce udało się w spokoju pospać, a nam spokojnie podyskutować o urokach Wysp Kanaryjskich...

You probably thought I had given up on my blog mission... But you were mistaken ;)
The last month was just a crazy whirlwind. After returning from Cyprus, we plunged into the work associated with the preparations for our author's evening. Dozens of meetings, discussions, creating a script, and all of this together with our Pia, who required more and more attention with each passing week. Faced with the end of the holidays, we decided to escape for a few days... somewhere by the water (warm water). In Poland, it was rather unlikely. In Egypt, there was a war, in Greece, a crisis, and the USA was too far away... We chose a hotel in Maspalomas on Gran Canaria. Departure from Poznań. Unfortunately, the flight was 5 hours long. After the experience of the flight to Cyprus, the prospect of spending so many hours on a small plane was terrifying. But the desire to escape overrode rational thinking. Robert started reading reviews about Enter Air airlines after purchasing the trip. He started reading at 10 pm and was devastated by 3 am (he admitted it to me only after we arrived in Las Palmas).

So, unaware, I went to Poznań... After 3 hours in the car with Pią, we were close to despair, despite our Baby's 2 hours of sleep, her whining was unbearable, and we still had 2 hours at the airport and another 5 on the plane ahead of us.
The first experience - security check and as usual, the Poznań services were more sensitive than the American TSA in Washington itself. After a heated argument, I managed to convince them to let me take 3 jars of food and a 0.7-liter water bottle with a "nipple". In exchange, I had to give up the second bottle of water- already opened. An extremely wise and experienced airport security worker ruled that Pia didn't need any water at all for the next 7 hours. Two small jars were enough for her. Nightmare. Nowadays, there is no problem with transporting food for children at any larger airport, but at small, district airports, there are presumably terrorists... Watch out for Poznań, Bydgoszcz, Katowice, Łódź, and don't let thoughtless officials fool you!

The plane was on time. Boarding began. Families with children usually have priority. In this case, there was also such an option. We got into the bus, which would be great if not for a pack of angry pensioners from a village near Leszno, who almost trampled us. Fortunately, it's hard to push Robert aside, but I saw that he was barely able to protect us. We didn't risk being the first to climb the stairs. Fighting with a pack of real Polish tourists on the stairs to the plane is too much risk. The plane arrived on time and the boarding began. Families with children usually have priority. In this case, there was such an option. We got on the bus, which would have been great if it weren't for a group of angry pensioners from a village near Leszno who almost pushed us over. Fortunately, it's hard to push Robert, but I could see he was struggling to protect us. We didn't risk taking the stairs first. Fighting with a pack of real Polish tourists on the stairs to the plane was too big a risk.

Our journey on the airport tarmac was additionally enlivened by a discussion among three Polish playboys. The most talkative in the group, Antonio, couldn't count the broken hearts he had caused in the last week, which impressed his companions. The real party started after takeoff. It was going full blast and I thought I would have a nervous breakdown. Pia couldn't fall asleep at all. She was jumping, crying, tearing up the in-flight magazines, and sucking on her pacifier - almost all at the same time. But how can you fall asleep when...you are flying over the ocean, looking down at the clouds, and enjoying the view of the sunset?

After landing, we took a taxi to the hotel. The driver spoke only Spanish, but Robert had prepared himself for this moment and managed to explain where we wanted to go. The hotel turned out to be a pleasant surprise. A spacious room, a comfortable bed, air conditioning, and a view of the pool from the balcony. In addition, a separate corner with toys for Pia. The only downside was the fact that the hotel was fully booked, which meant that we would not have the pool to ourselves.

The next day we went to the beach. It was a beautiful, long, sandy beach, stretching along the coast. The water was warm and calm. Pia loved playing in the sand and in the water. She splashed, laughed, and chased the waves. We spent the whole day at the beach, soaking up the sun and relaxing.

The rest of our stay was just as pleasant. We visited the Maspalomas dunes, went to the Aqualand water park, and took a boat trip along the coast. We ate delicious food in local restaurants and enjoyed the warm evenings on the hotel balcony.

The return flight was less eventful. Pia fell asleep before takeoff and slept peacefully for the whole flight. We arrived in Poznań, picked up our luggage, and got in the car. We were tired but happy. The trip was a success. We returned to our daily routine, but with a bit more energy and a tan.





Comments

Popular posts from this blog

Salalah Oman - odczucia i wrażenia Mamy (Salalah, Oman - impressions and experiences from a mother)

Podczas naszych poprzednich pobytów w Omanie usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii na temat Salalah. Zarówno rodowici Omańczycy jak i rezydenci wypowiadali się w samych superlatywach na temat bujnej roślinności, pięknych gór i czystego, ciepłego morza. Większość opinii się potwierdziła, jednak wybierając się w te rejony z dzieckiem należy wziąć pod uwagę pewne minusy. Lokalni Omańczycy są serdeczni i otwarci jednak ewidentnie mają problem z poprawną oceną swojego pozycji społecznej. Nie obowiązują ich kolejki, uważają, że należy im się pierwszeństwo w każdej możliwej sytuacji. Ponadto mają wyjątkowo ambiwalentny stosunek do pracy. Można mieć wrażenie, że przesiadka z wielbłąda do Lexusa negatywnie wpłynęła na odbiór rzeczywistości. Z takimi sytuacjami nie spotkaliśmy się w Muskacie. Kolejny problem to pozycja kobiety. Mówiąc wprost Europejki bez towarzystwa męskiej asysty nie są traktowane poważnie.  Menu w restauracji trafia najpierw do mężczyzny. Sprzedawca w sklepie, czy taksó

Pia w Salt Lake City - Mormoni, Temple Square i inne atrakcje (Pia in Salt Lake City - Mormons, Temple Square, and other attractions)

Most of us associate Utah with Salt Lake City, which hosted the Winter Olympics in 2002 and the Mormons, who are particularly numerous in this state. In preparation for our trip, I considered the possibility of taking advantage of the wide range of winter sports available at the Olympic venues. The first challenge in organizing the trip was, of course, buying airline tickets, and here the first surprise appeared. Generally, flights to the USA are relatively cheap, but it turns out that this does not apply to SLC. Only KLM, AirFrance, and Lufthansa fly directly to the capital of Utah. Due to limited competition, the flight price is higher than to Hawaii. Therefore, since we planned the trip in advance, I managed to catch a one-day promotion at KLM and ultimately purchase tickets at reasonable prices. If you are planning to visit this area, remember to plan your trip in advance, otherwise, you will face a high expense or a flight with at least two layovers. After 10 hours spent in a nice

Pia - 10 years of traveling (10 lat podróży)